Samochody elektryczne – kiedy wszyscy będziemy nimi jeździć?

Samochody elektryczne do niedawna były wizją przyszłości. Teraz ta wizja staje się coraz bardziej realna. Kiedy wszyscy zamienimy paliwo na prąd?

Od kilku lat samochody elektryczne zyskują na popularności. Coraz więcej się o nich mówi, coraz więcej snuje się planów, kiedy faktycznie przesiądziemy się do tego typu aut.

Choć to wszystko to jeszcze pieśń przyszłości, temat w żadnym wypadku nowy nie jest. Pierwsze elektryczne samochody powstały już w XIX-wieku. Mało kto wie, że Ferdinard Porsche, słynny konstruktor pojazdów, zaczynał od koncepcji innego rodzaju. To właśnie on zaprojektował pierwszy, całkowicie elektryczny samochód z napędem na cztery koła – Lohner-Porsche. Model został zaprezentowany w 1900 r. w Paryżu, gdzie wzbudził wiele emocji. Przez około 40 lat widziano przyszłość tylko w motoryzacji elektrycznej – ale z czasem pojawiło się zapotrzebowanie na większy zasięg i szybsze samochody, czego ówczesna technologia nie mogła zapewnić. To też dlatego samochody na prąd zostały zepchnięte na boczne tory, a silniki spalinowe stały się jedynym napędem, jaki używany był na masową skalę.

Historia lubi jednak zataczać koło. 

Dlaczego samochody elektryczne?

Silniki spalinowe osiągnęły bardzo wysoki poziom rozwoju – dają bardzo dobre osiągi przy niskim zużyciu paliwa. Skąd więc coraz głośniejsze głosy o konieczności przejścia na inne, niż paliwo, źródła? Wzrosła świadomość, jeśli chodzi o ekologię. Wynikiem procesu spalania benzyny czy oleju napędowego jest emitowany do atmosfery dwutlenek węgla, który przyczynia się do zmian klimatycznych. Oczywiście samochody nie są jedyną przyczyną tych zmian i często za kontrargument podaje się… krowy, które wytwarzają tego dwutlenku węgla nawet więcej.

Tyle tylko, że na procesy metaboliczne zwierząt nie mamy zbyt dużego wpływu – a na sposób produkcji samochodów owszem.

Świat zdecydował się podjąć wysiłek w celu ograniczenia emisji spalin. Jedną drogą są zachęty – dofinansowania samochodów zasilanych energią elektryczną. Jednocześnie rządy zgodnie wprowadzają normy emisji, do których producenci muszą dostosować swoje samochody. Stopniowe dawkowanie coraz bardziej restrykcyjnych norm może jednak prowadzić do tego, że któregoś dnia wprowadzona zostanie norma „zero”, w całości zakazująca produkcji samochodów z silnikami spalinowymi.

Taki scenariusz szybko nie nastąpi, być może w ogóle. Sama emisja nie jest jednak jedynym problemem, który trzeba rozwiązać. Paliwa kopalne nie są surowcami odnawialnymi – korzystamy z wyniku procesów trwających miliony lat. Szacuje się, że znane nam złoża wyczerpią się już za 30-40 lat.

Być może w międzyczasie odkryjemy więcej złóż, które odsuną ten czarny scenariusz w czasie. Paul Roberts w „The End of Oil” pisał z kolei, że wyczerpanie złóż nam nie grozi, a ograniczenie dostępności paliw kopalnych nastąpi stopniowo. Będziemy musieli szukać złóż coraz głębiej, co utrudni proces i w końcu uczyni go nieopłacalnym. W obu wizjach olej napędowy i benzyna przestaną znaczyć tyle, co dzisiaj. I nie są to bynajmniej wizje z filmu science-fiction.

Jeśli osobisty transport i motoryzacja w ogóle mają więc przetrwać, muszą przygotować się na zmiany. A takich zmian nie wprowadza się z dnia na dzień.

2019 rok przybliży nas do motoryzacji elektrycznej

Choć rozwiązanie przedostało się do głównego nurtu za sprawą Elona Muska i Tesli, to nie niszowa marka zelektryfikuje motoryzację. Wielu ekspertów wskazuje, że masowo zaczniemy się przesiadać do samochodów elektrycznych dopiero wtedy, gdy znajdą się w ofercie producentów, którzy są na rynku od dziesięcioleci.

Dlaczego? Bo dysponują infrastrukturą, która będzie w stanie dostarczać samochody klientom zgodnie z zapotrzebowaniem i zaoferują je w niższych cenach z racji masowej skali produkcji. Większe działy rozwoju będą też mogły rozwijać technologię by była bezpieczna, a jednocześnie nie sprawiła, że przesiadka do „elektryków” będzie krokiem wstecz.

Rynek nie jest jeszcze gotowy na zasilanie wyłącznie prądem. Zasięg samochodów elektrycznych nie pozwala jeszcze na swobodne podróżowanie, czas ładowania jest zbyt długi by wymagał jedynie krótkiego postoju na trasie. Nawet jeśli problem zasięgu miałby rozwiązać nowy rodzaj superszybkiego ładowania, infrastruktura energetyczna nie jest na to przygotowana.

Nie oznacza to jednak, że na samochody elektryczne będziemy czekać dopóki nie powstanie jakaś przełomowa technologia. W ciągu następnych kilku lat coraz więcej modeli będzie oferowanych z napędem na prąd.

Póki co będą to jednak hybrydy typu plug-in, które stanowią obecnie najlepsze połączenie zerowej emisji podczas jazdy w mieście  i dużego zasięgu, który pozwala wybrać się dalej, niż 400 km od domu. Samochody w pełni elektryczne również są już na horyzoncie.

W przyszłym roku Skoda po raz pierwszy wprowadzi Superba typu plug-in hybrid. Audi zaprezentuje produkcyjną wersję elektrycznego SUV-a o nazwie e-tron już 30 sierpnia. Volkswagen planuje wprowadzić do sprzedaży pierwszy model z serii I.D. – samochodów elektrycznych – pod koniec roku 2019. Skoda przygotowuje się do wejścia na rynek „elektryków” – kiedy dołączy do niego na początku następnej dekady, będzie miała już własną fabrykę akumulatorów. Volkswagen opracowuje platformę MEB, na której produkowane będą przyszłe samochody elektryczne.

To właśnie takie samochody sprawiają, że nowe technologie znajdują się w zasięgu ręki szerokiego grona klientów. Same technologie związane z jazdą od wielu lat opracowuje się jednak gdzie indziej – w samochodach sportowych.

Audi e-tron – zaczęło się

Chociaż wizji jest wiele, to część z nich nadal pozostaje w sferze koncepcyjnej. To kompas, według którego będą podążać producenci. Taycan jest bardzo blisko produkcji, a w odległych zakątkach świata można nawet spotkać, tzw. muły testowe, które służą dopracowaniu technologii. Jednak na model produkcyjny musimy jeszcze chwilę poczekać.

A samochody elektryczne już teraz stają się rzeczywistością. Pokazuje to niedawno zaprezentowane Audi e-tron, które jest produkowane seryjnie od września, a już na początku roku 2019 trafi do klientów.

Ten samochód to duże wydarzenie dla marki – w końcu to pierwszy w pełni elektryczny samochód spod znaku czterech pierścieni. Stylistyką przypomina sportowego SUV-a, czyli Q8. Przypomina go też rozmiarami – mierzy 4,9 m długości. Oferuje też przestronne wnętrze i duży bagażnik, który mieści 660 litrów. Audi e-tron zaprojektował Polak, Kamil Łabanowicz.

Wnętrze na pierwszy rzut oka równiez przypomina to, które znamy z innych Audi – mamy tu luksusowe wykończenie, wirtualny kokpit i dwa ekrany służące do obsługi funkcji samochodu, nawigacji i rozrywki. Słowem – e-tron to samochód, który jest użyteczny na codzień. Fani nowych Audi nie będą zawiedzieni.

Oczywiście nie mogło obejść się bez nowych technologii. W e-tronie opcją będzie… brak lusterek. Zamiast nich, będziemy mieć kamery i ekrany w drzwiach. Dzięki temu i innym rozwiązaniom, współczynnik oporu powietrza wynosi 0,27 – to wartość w SUV-ach niespotykana, szczególnie w SUV-ach tych rozmiarów.

Jako samochód elektryczny, e-tron ma akumulatory umieszczone pod podłogą. Dzięki temu środek ciężkości jest obniżony, a wrażenia z jazdy bardziej sportowe. Także przez osiągi – dwa silniki elektryczne wygenerują 408 KM i 664 Nm w pełnym zakresie obrotowym. Ten moment trafia oczywiście na obie osie przez napęd quattro i pozwala samochodowi rozpędzić się do 100 km/h w 5,7 s. Prędkość maksymalna to ponad 200 km/h.

I to wszystko przy 400 km zasięgu według realistycznej normy WLTP. Grupa Volkswagena z Audi i Porsche, razem z grupą BMW, Daimlera i Forda zwarły szyki, by stworzyć system ładowania Ionity o mocy 150 kW. e-tron to pierwszy samochód, który jest w stanie skorzystać z takiej ładowarki – i dzięki temu uzupełnić cały zasięg w zaledwie pół godziny.

400 ładowarek Ionity zostanie rozmieszczone w Europie do 2020 roku. W międzyczasie, Audi zapewnia klientom Audi Service Card. To karta, która upraszcza korzystanie z różnych dostawców punktów ładowania w 16 krajach Unii Europejskiej – rejestrujemy się raz na stronie i korzystamy z 72 000 punktów. Zbiorczy rachunek dostaniemy raz w miesiącu. To nie wszystko – w przyszłym roku e-tron będzie mógł też ładować się jeszcze wygodniej. Dzięki kryptograficznym zabezpieczeniom, będzie mógł identyfikować się przy stacji ładowania i automatycznie dokonywać opłat.

Powtórzmy – to nie są wizje przyszłości. To wszystko to aktualne możliwości seryjnie produkowanego e-trona.

Porsche Taycan – krok milowy?

Mówiliśmy o konieczności powstania przełomowej technologii? Prawdopodobnie Porsche już ją opracowało.

Poznajcie Porsche Taycan. Po pierwsze – ma być prawdziwym Porsche, jeśli mówimy o osiągach, jakości wykończenia i prowadzeniu. Po drugie – ma przyćmić wszystkie znane samochody elektryczne. Ambitny plan, ale jeśli zapowiedzi się potwierdzą – możliwy do realizacji.

To prawdziwy samochód przyszłości. Nie ma na przykład fizycznych lusterek. Zamiast nich są kamery, a obraz z nich wyświetla się w narożnikach przedniej szyby. We wnętrzu znalazły się cztery sportowe fotele kubełkowe – by każdy z pasażerów miał zapewnioną odpowiednią pozycję podczas szybkiej jazdy.

Choć to jeszcze eksperyment, zegary mają przybrać bardzo futurystyczną formę – choć nadal typową dla Porsche. Poszczególne funkcje na ekranie będziemy wybierać jedynie ruchem gałek ocznych – czujnik będzie wiedział, jakie dane aktualnie nas interesują i po potwierdzeniu przyciskiem, powiększy je. Trójwymiarowy obraz od razu dostosuje się do położenia oczu kierowcy.

Osiągi nie pozostawiają wątpliwości, co do zamiarów Porsche. Ponad 600 KM mocy, przyspieszenie do 100 km/h w czasie krótszym, niż 3,5 s, prędkość maksymalna 250 km/h i zasięg wynoszący aż 500 km. Pozwolą na to cztery silniki elektryczne o napięciu wynoszącym aż 800 V i akumulator nowej generacji znajdujący się pod całą podłogą samochodu. Dzięki temu Taycan będzie mógł się pochwalić bardzo nisko położonym środkiem ciężkości.

Zwróćcie też uwagę, że Taycan nie ma słupka B. Kabina będzie zbudowana z włókna węglowego, które jest lekkie, ale też na tyle sztywne, że konstrukcyjnie samochód może przypominać coupe.

Jednak tak, jak pisaliśmy – zwiększenie użyteczności samochodów elektrycznych wymaga też nowych sposobów ładowania. I Porsche je opracowuje. Do Taycana będziemy mogli zamówić specjalną płytę indukcyjną. Wystarczy więc, że zaparkujemy samochód w garażu, by zaczął się ładować – bez żadnych wtyczek i kabli.

Wysokie napięcie pozwoli też na niesamowicie szybkie ładowanie przy pomocy stacji Porsche Turbo Charger. 80% pojemności akumulatora naładujemy w 15 minut. To 100 km zasięgu na każde 4 minuty ładowania. Ta technologia – pod warunkiem szerszego udostępnienia tego typu stacji ładowania – mogłaby uczynić elektryczne napędy realnym zamiennikiem silników spalinowych. Zasięg i czas ładowania nie byłby już ograniczeniem.

Porsche Taycan zapowiada się bardzo, bardzo ciekawie. I trafi do sprzedaży już we wrześniu 2019 roku. Rezerwacji można dokonywać już teraz. Po złożeniu rezerwacji poczekamy na otwarcie zamówień we własnych konfiguracjach, a następnie samochody trafią do klientów.

Przyszłość coraz bliżej

Samochody elektryczne to przyszłość. Aktualnie wydają się najlepszą możliwością, jeśli mamy na uwadze zrównoważony rozwój cywilizacji i ograniczenie wpływu człowieka na środowisko. Choć fani klasycznej motoryzacji nie są jeszcze przekonani, z czasem przesiadka do aut elektrycznych stanie się i dla nich jedynym rozsądnym rozwiązaniem.

Prawdopodobnie już w następnej dekadzie zaczniemy masowo zamieniać silniki spalinowe na prąd. Z pewnością już następne kilka lat przyniesie dynamiczny postęp tej technologii – a od przyszłego roku będziemy obserwować coraz większą dostępność aut elektrycznych dla mas i coraz szerszy wybór modeli.

Czy bezgłośna i bezemisyjna motoryzacja będzie mniej emocjonująca? Patrząc na Porsche Taycana i Audio e-trona, chyba nie musimy się o to obawiać.

2 komentarze do “Samochody elektryczne – kiedy wszyscy będziemy nimi jeździć?

  • 6 listopada, 2022 o 12:36 pm
    Permalink

    Ten artykuł może być wart zainteresowania każdego. Kiedy mogę dowiedzieć się więcej?

    Odpowiedz
  • 7 listopada, 2022 o 12:39 am
    Permalink

    Nie mam pojęcia co autor miał na myśli

    Odpowiedz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *